piątek, 25 czerwca 2010

Rachunek sumienia

Po chwili zastanowienia dochodzę do wniosku, że - licząc wszystkie rzeczy aktualnie w trakcie (i ufając, że będą zrobione dobrze), nie licząc za to montażu całości - od pełnego sukcesu dzieli mnie:
  1. Lakierowanie blach - not a rocket science, ale myślę, że zostawię to na sam, albo na prawie sam koniec, kiedy będę miał zamknięty temat mechaniki.
  2. Renowacja wydechu - tutaj chwilowo nie mam wizji. Nowe kolanko jest kompletnie po ch*ju i na pewno nie będzie zakładane, tylko kasy szkoda;/ "Regeneracja" starego to trudny temat, bo wygląda koszmarnie, a z kolei na kolejne podejście do dorabiania chwilowo szkoda mi kasy.
  3. Montaż silnika. Mocowanie zmieniacza prawie gotowe, trza będzie nawiercić otworki pod oś wodzików - nie wiem jeszcze, czy będę to komuś zlecać, czy kupię po prostu wiertarkę stołową ;) Oprócz tego finalne dopasowanie tulejek wałka pośredniego. Reszta jest, a w każdym razie nic mi nie wiadomo jakoby było inaczej.
  4. Zakup brakujących części: kompletnego zapłonu (głębokiego), linek, lampy tylnej, nowego gaźnika (używany mam;P) i filtra powietrza, gum przedniego zawieszenia (mieszków) i innych, o których nie pamiętam albo pamiętać nie chcę;)
  5. Renowacja siodła. W zasadzie pomysł na to mam taki, że podjadę do tapicera (wiem już którego, robił mi siodła do Kawy), poproszę, żeby zdjął tapicerkę, blachę wypiaskuję, ocynkuję i pomaluję, i dopiero na taką przyjdzie nowa tapicerka.
  6. Rozwiązanie kwestii montażu lampy przedniej i licznika - być może wystruganie mocowańjak u M. Hyły, lub innego patentu - o ile uda się ustalić jak to powinno wyglądać
  7. Instalacja elektryczna - łatwizna, tu akurat nie ma żadnej filozofii.
  8. Coś jeszcze?

Na chłopski rozum za kilka najbliższych tygodni - nic nie będzie stało na przeszkodzie, żeby zmontować i postawić na kołach kompletne podwozie. Bo z przodu - tuleje zawieszenia gotowe, lagi wypolerowane, golenie się chromują, nowe korki do lag i simmeringi już są, półki i koło gotowe. Czekając na golenie - kupię mieszki gumowe. Jak golenie wrócą - to można składać przód. Z tyłu - koło gotowe, amortyzatory od biedy można kłaść takie jakie są (wkłady wymienię raczej (!) dopiero po lakierowaniu obudów), wahacz się maluje. Jak się pomaluje, to wkładam tuleje i daję je na rozwiertak. Jak będzie gotowe, to wpinam wahacz do ramy, wpinam przedni zawias - i stawiam grata na koła :)

A, jeszcze kierownica, ale na to chwilowo nie mam wizji - na razie złożę z tym co było, ale że nie jestem pewny, że tak zostanie, to nie chcę wywalać kasy na chromowanie, zwłaszcza, że mimo chwilowego zastrzyku - fundusz wygląda coraz gorzej ;)

I na koniec wątpliwość. Wiadomo, że oryginalne śruby - tzn takie z łbem na płaski śrubokręt - są, delikatnie mówiąc, beznadziejne. Chciałoby się zastąpić je wszystkie, jak leci, imbusowymi, a nakrętki - samohamownymi. Ale z oryginałem to nie ma nic wspólnego. Na razie pomysł jest taki, że wstawiam współczesne śruby wszędzie gdzie się da, za wyjątkiem miejsc na pierwszy rzut oka widocznych, takich jak pokrywy silnika, gdzie wstawię "tradycyjne". Z nakrętkami jest mniejszy problem, bo niewiele ich widać na wierzchu, więc można śmiało ładować samohamowne.

Brak komentarzy: