poniedziałek, 22 lutego 2010

I po polerce

Tajle z powrotem w domu. Polerowałem u znajomego, w zakładzie brązowniczym. Produkują tam różne cuda, typu domki pana jezusa i inne święte graale, głównie do celów sakralnych, chociaż jak kto lubi, to potrafiłbym sobie wyobrazić zastosowanie zgoła odmienne ;) No generalnie pełen zakres obróbki metali kolorowych, od tłoczenia, przez toczenie, lutowanie i galwanizację, po polerowanie.

Polerowaniu poddałem:

- przednią piastę i pokrywę bębna:


- obręcz przedniego koła:


- półki zawieszeń (wraz z podkładkami pod kierownicę):


lagi widelca teleskopowego:


- i - po uprzednim napawaniu co większych ubytków - także dźwignię tylnego hamulca:


Ponieważ wcześniej wielokrotnie sygnalizowałem, że polerkami "na lustro" zasadniczo gardzę, to po wypolerowaniu całość (poza lagami i stopką hamulca) pociągnęliśmy włókniną, za pomocą której uzyskaliśmy mega gładką, ale matową powierzchnię. Staraliśmy się zniwelować większość co drobniejszych rys i zadrapań, więc efekt - moim zdaniem - jest naprawdę niezły. Oczywiście, grubsze rysy i uszkodzenia musiały zostać. Boję się zaryzykować napawanie aluminium, w obawie przed uzyskaniem różnych odcieni, a z kolei zdejmowanie materiału też ma swoje granice - grozi osłabieniem konstrukcji.

No. Teraz rozważam czy to wszystko (poza stalowymi lagami i stopką hamulca) oddać do polakierowania bezbarwnym, czy poprzestać na anodowaniu czego się da na naturalny kolor alu. Decyzja do końca tygodnia, a jak się pospieszę, to już w piątek rano bym coś zawiózł :)

Brak komentarzy: