Czyli z montażem silnika chyba zostało tylko wysmyczyć kwestię osi wodzików; nie wydaje się, żeby miało to być bardzo skomplikowane, ale trywialne też nie.
I w ogóle to dojrzewam do tego, żeby pierdolnąć to w diabły, sprzedać pierwszemu lepszemu, a uzyskane środki spektakularnie zmarnotrawić. Jesienny spadek motywacji, czy syndrom "jezu, nie mogę już patrzeć na to gówno"?;)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz