czwartek, 23 września 2010

Żebym to ja wiedział...

... ile będzie jazdy z tym silnikiem, to bym zostawił stare kartery, opierdolił je zgrubnie tubką silikonu i cześć. Ale nie, zachciało mi się remontu bez porządnego zgłębienia tematu. Po kolei.

Po pierwsze - wspomniane już nadlewy będące mocowaniami podstawy zmieniacza. Łatwizna - kilka różnych pilników, dłuto, młotek, dremel i szlifierka kątowa. I już prawie wszystko gra. Prawie.

Po drugie - również już wspomniana inna wysokość wałka pośredniego, wymagająca przeróbek oryginalnych tulei łożyskujących tenże.

Po trzecie - i tu zaczyna się grubsza jazda - brak otworów na oś wodzików.

Po czwarte - i tu już w ogóle kaplica - uzbrojony w komplet łożysk wałek główny za chiny ludowe nie mieści się w karterze. Po złożeniu połówek - łożysko zdawcze wystaje z karteru na dobre 3-4mm i nie ma bata żeby było inaczej. Czary jakieś.


A ja się zastanawiałem dlaczego ktoś rzeźbił w gównie i spawał, kleił, klekrał i na siłę trzymał stare, cieknące, orzygane olejem kartery... Co ciekawe, te "stare" kartery były z nowszego typu, na płytki zapłon i z nowszą podstawą cylindra. No to poszły bezmyślnie do huty, jako złom totalny, a teraz jestem w czarnej dupie, bo nie wpadłem na to, że różnice mogą być aż tak znaczne. I chuj ;/

A tak poza tym, to w sumie nie wiem. Lakier na ramie mnie nieco martwi, wydaje się niezbyt dobrze trzymać. Muszę kupić nakrętki osi, a nie chce mi się pojechać. O malowaniu nadwozia przez litość nie wspominam. Kierownicy nadal nie mam, tak samo jak zapłonu (tu akuratnie jarzy się iskierka nadziei, kolega z Forum sprzedaje i - bóg da - dobijemy targu. Trza by zalać w końcu przedni zawias olejem a do tylnych wsadzić zestawy naprawcze... nie chce mi się.

Totalnie nieruszony leży również temat siodła i wydechu, wypadałoby również zacząć się zastanawiać nad rozwiązaniem przedniej lampy - lampa, taka jak w Sarence M. Hyły, skądinąd bardzo ładna (kosztowała spory pieniądz;) leży sobie na półce, pozostaje kwestia uchwytów; wykluczam ponowne użycie tych, które były zamontowane, bo to są jakieś garażowe wydumki z paska blachy. Mam niby uchwyty z "ptasiej" serii WSK, ale po pierwsze to gadżet sporo późniejszy rocznikowo, a po drugie - powodują solidne odsunięcie lampy od półek, co moim zdaniem wygląda nieszczególnie. Jest też opcja z lampą od komara 230, ale to fant bardzo trudny do kupienia. Skłaniam się zatem ku rozwiązaniu jak we wspomnianej Sarence M. Hyły, co jednak wymaga dorobienia uchwytów lampy i wspornika pod prędkościomierz.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

wywaliłes oryginalne obudowy ??? ała... co dostałes w ogole za grosz za nie ? jakbys nie chciał juz go składac daj znać motonita1@vp.pl chetnie kupie ;p

yahoo666 pisze...

no cóż, nie wpadłem na to, że różnica jest aż taka, a one naprawdę były w stanie katastrofalnym przez duże K. A grosza nie dostałem, wrzuciłem jak leci do skrzynki, zostawiłem pod bramą i znikły ;)

Tukan pisze...

Faktycznie głupio zrobiłeś wywalając stare kartery... Moim umysłem tak zawładnęło powiedzenie "a może się kiedyś przyda", że aż stare zniszczone części odkładam do innego pojemnika choć wiem, iż do niczego się już nie nadają. O.o

Orientowałeś się czy nie dałoby rady jakoś tych karterów jeszcze przerobić?

yahoo666 pisze...

Długie lata tak robiłem, aż doszedłem do wniosku, że czas najwyższy to zmienić. Większość wydałem, część sprzedałem, część wyrzuciłem. No po prostu nie da rady trzymać wszystkiego, nie ma na tym świecie tyle miejsca ;-)

A co do karterów - moim zdaniem nic nie jest przesądzone, bo nie wierzę, że było to odlewane w innej formie niż bloki seryjnych silników. Co więcej - ze względu na kształt podstawy cylindra - jestem absolutnie przekonany, że to nie były oryginalne kartery, tylko zostały dopasowane. Moim zdaniem da się - kwestia czasu, czasu i jeszcze raz kasy.