czwartek, 4 marca 2010

Zonk: i tak dalej

Główkowania ciąg dalszy. Mocowanie tylnego błotnika poszło w pizdu, za pomocą tarczy tnącej na szlifierce kątowej. Myślałem, że się zapłaczę, na duchu podtrzymuje mnie tylko wiara, że "zrobim tato lepszy!" ;) Musiałem je uciąć, bo uniemożliwiało jakiekolwiek manewrowanie tylnym błotnikiem. Przykręciłem błotnik tylko na śruby znajdujące się pod siodłem i kombinowałem z różnymi ustawieniami puszki, żeby zobaczyć, w którym ustawieniu trzeba mniej odsuwać błotnik od ramy.

Pierwszy wariant - to mocowanie puszki do górnej belki podsiodłowej, jak w motocyklu prezentowanym ongi w ŚM przez T.Tomaszewskiego. Umożliwia to otwieranie puszki na lewą stronę, jak należy.


Drugi - mocowanie puszki do dolnej belki. W takim przypadku puszka odmyka się na prawo, co może nie razi, ale jednak lekko nie konweniuje ;)


Jak widać - w obu wariantach odstęp między krawędzią błotnika a przednim wspornikiem jest niemal identyczny, z lekkim wskazaniem na korzyść pierwszego. Dlatego pójdę w pierwszy wariant - poza koniecznością dostawienia krótszego dystansu daje mi to pewność, że uchwyt puszki nie będzie kolidować ze wspornikiem tłumika.

Z całą zabawą - tzn dystansowaniem błotnika i wynikającym z niego dorobieniem i wstawieniem nowych mocowań z przodu i z tyłu, zaspawaniem starych i wykonaniem nowych otworów w błotniku muszę się uporać do końca marca. Jak się nie uporam, to pewno gdzieś do późnej jesieni przepadnie mi termin na lakierowanie nadwozia. Mimo wszystko wolę spawać i wiercić błotnik surowy;)

A dziś wieczorem jadę kończyć polerki i jutro rano wiozę graty do anodowania/ cynkowania/ lakierowania.

Brak komentarzy: