No więc tytułem wpisu trochę puszczam oko do Czytelnika, bo po skontaktowaniu się z chłopakami z TurboZabytków wychodzi na to, że rezygnując z ładowania (zbędnego tak czy inaczej), regulatora napięcia i części cewek, istnieje możliwość takiej konfiguracji zapłonu CDI, żeby wszystko elegancko skitrać pod pokrywą, a jednocześnie zostawić sobie dość mocy na zasilenie świateł. Wadą niewątpliwie będzie niestabilne napięcie, mogące powodować przepalanie żarówek i powodujące, że jasność świateł będzie wprost zależna od prędkości obrotowej silnika.
Ale przecież ten motocykl nie będzie jeździć... a już na pewno nie będzie jeździć po ciemku. Nie będzie też rejestrowany, nie będzie przechodził badań technicznych. Więc światła w gruncie rzeczy będą miały funkcję tylko dekoracyjną. A jeszcze inna rzecz, że regulator na pewno da się schować do obudowy reflektora, tym samym załatwiając temat "na porządnie".
W sumie główny dylemat jaki mam teraz jest taki, czy to już nie jest zbyt duże odstępstwo od oryginału. Z drugiej strony - OK, mam już sporo elementów nieoryginalnych - szprychy, lagi widelca, łożyska, śruby imbusowe, opony... wszystkie one jednak stanowią replikę części "fabrycznych". Z trzeciej strony, zapłon będzie kompletnie niewidoczny dla niewtajemniczonego oka...
Dylematy :) Co sądzicie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz