czwartek, 30 września 2010

Żebym to ja wiedział - ciąg dalszy

Znów nadaję ;)

Otóż pobawiłem się dziś trochę w usiłowanie wyjaśnienia o co chodzi z wałkiem głównym, który nie mieści się w karterze. Zacząłem od ponownej kontroli poprawności montażu skrzyni, ale wszystko jest ok, nie znalazłem niczego co by nie było.

Potem rozebrałem silnik nowszego typu, który dostałem kiedyś od sąsiada. Jego stan jest katastrofalny, ale nie o to chodzi - ważne było, że to kartery nowszego gatunku (na płytki zapłon) i mają oryginalną, trzybiegową skrzynię.

Zmierzyłem oba wałki główne, przy czym mierzyłem odległości między zewnętrznymi krawędziami wewnętrznych bieżni łożysk kulkowych. I tu pierwsza niespodzianka. Sarenkowy wałek jest krótszy, niż w zwykłej skrzyni! O ile zwykła skrzynka ma 102mm, o tyle Sarenkowa nieco ponad 99mm.




Oczywiście, oznacza to, że zwykła skrzynia za nic nie mieści się w kartery starego typu, co widać na załączonym obrazku...

Jak widać - wystaje jeszcze bardziej, niż skrzynia Sarenkowa.

Za to...

... skrzynia Sarenkowa wetknięta w nowy typ karterów - pasuje bez mrugnięcia okiem, jeszcze zostaje luz do skasowania.

Czy to oznacza, że trzybiegowe skrzynie w WSK 125 były inne w starych karterach (na głęboki zapłon) i w nowych? Do teraz trwałem w przekonaniu, że są takie same...

I bądź tu człecze mądry. Masakra jakaś. Próbowałem doszukać się przyczyn takiego stanu rzeczy, ale bezskutecznie, póki co. Nie miałem za dużo czasu, więc pomierzyłem tylko zgrubnie suwmiarką gniazda łożyska wałka głównego w obu lewych karterach, wydają się być takie same. Podobnie - takie same wydają się być odległości tego gniazda od płaszczyzny podziału bloku silnika. Oba gniazda są tak samo głębokie, rowek na pierścień Segera jest w tym samym miejscu i ma tę samą szerokość. Oszaleć można. Ciąg dalszy nastąpi :)

Za to, zapłodniony twórczo przez Wasze komentarze, oraz przez kolegę Agresives na GG - usiadłem ze szlifierką kątową uzbrojoną w tarczę lamelkową 120 - do oryginalnego kolanka. Zeszlifowałem zgrubienia i spawy, przejechałem (niezbyt dokładnie, czas gonił) większość powierzchni - i wygląda, że mogło być gorzej. Tzn - kosztem kilkunastu godzin pracy mojej, spawacza i "poleranta" (a bo nie wiem jak się nazywa taka osoba;) - coś z tego może być. Coś nadającego się do chromowania, dodam. Zobaczymy :)

Brak komentarzy: