Dawno nic nie pisałem - ale i dawno nic(?) się nie wydarzyło.
Obiecywałem sobie, że wrócę do Sarenki jak tylko wypchnę inne motocykle i co? I nie dość, że żadnego nie wypchnąłem, to jeszcze doszedł jeden i aktualnie stoi bez przodu blokując całkowicie dostęp do Sarenki.
Z takich drobiażdżków, to od wiosny zdążyłem rozebrać silnik i złożyć go ponownie;) Wszystko dlatego, że zalałem go olejem i początkowo było "cicho", ale po paru tygodniach olej przesączył się pod pokrywką simmeringu zębatki zdawczej. Po demontażu okazało się, że łożysko obraca się luźno w gnieździe, skutkiem czego rozprułem silnik, wkleiłem łożysko na klej i ponownie złożyłem. Odczekałem trochę, żeby wszystko dobrze związało i zalałem olejem ponownie. Tym razem sączy się spod korka spustowego... Niestety, miedziana uszczelka nie daje 100% szczelności. To irytujące. Spróbuję ją wygrzać palnikiem i skręcić jeszcze raz. Może taka spulchniona zadziała lepiej.
Po montażu silnika w ramę okazało się, że zegarowy czujnik do regulacji zapłonu nie wchodzi pod belkę ramy. Nie chce mi się go znowu wypruwać, więc zostałem przy ustawieniu "na ucho". Niestety, dość to upierdliwe, bo do każdej poprawki trzeba zdejmować magneto. Kupiłem inny, krótszy czujnik, zobaczymy czy da radę.
Docelowy silnik nadal u Juliana. Niedługo pękną 2 latka jak czeka. Czego jak czego, ale cierpliwości to mi nie brak ;-)
W sumie jedynym wartym wzmianki wydarzeniem było to, że na niej (Sarence) pojeździłem. Założyłem na szybko stary łańcuch, jakąś zębatkę zdawczą znalezioną w pudełku, a paliwo z "kroplówki" zawieszonej na kierownicy. Jest mega radocha, ale i są wnioski.
- tylny hamulec do remontu; począwszy od nowych okładzin, po rozwiązanie problemu ogranicznika skoku powrotnego pedału, bo w tej chwili wraca bardzo "wysoko" i jest w zasadzie bezużyteczny.
- silnik kompletnie nie ma ducha. Z tą zębatką z tyłu spodziewałem się, że będzie stawać dęba, a tu nic. Nie wiem, czy to kwestia regulacji czy dolotu/wydechu, czy czegoś jeszcze innego. Niewątpliwie dziura między biegami jest na tyle duża, że trzeba go ostro wykręcić na dwójce żeby w ogóle był sens zapinać trójkę.
- nieszczelne połączenia cylinder-kolanko-tłumik
- przód, zgodnie z przewidywaniami, ma metaliczne odbicie w momencie nagłego odciążenia.
- tylne amorki też nie mają tłumienia, skacze to jak piłeczka. Ale tu zaskoczenia nie ma, z amortyzatorami nic nie robiłem.
Nie zmienia to faktu, że wydarzenie to niewątpliwie epokowe, 26 lipca 2024 przejdzie do historii, ostatecznie poprzednia przejażdżka miała miejsce 20 lub 21 lat temu.