czwartek, 30 września 2010

Żebym to ja wiedział - czyżby rozwiązanie?

Postawiłem kwestię na Forum Wueska.pl. I wychodziłoby, że to tylko kwestia innej wysokości łożyska wałka zdawczego.

Łożysko 6004, stosowane w późniejszych silnikach, ma wymiary 20x42x12 (średnica wewnętrzna/ zewnętrzna/ szerokość), zaś 16004, stosowane wcześniej - ma szerokość o 4 mm mniejszą, czyli jest "wysokie" na 8 mm.

Wprawdzie muszę to jeszcze sprawdzić, ale wszystko wskazuje, że to załatwi sprawę, a nawet - że trzeba będzie kasować niepotrzebny luz na wałku ;)

A cały problem wziął się z tego, że kupując łożyska do skrzyni kupiłem takie, jak wyjąłem (plus weryfikacja w książce serwisowej) - a że była osadzona w nowszych karterach, to i kupiłem 6004 na tryb zdawczy.

W związku z powyższym wydaję z siebie wstępne, pełne nadziei "uffffff" :D

Żebym to ja wiedział - ciąg dalszy

Znów nadaję ;)

Otóż pobawiłem się dziś trochę w usiłowanie wyjaśnienia o co chodzi z wałkiem głównym, który nie mieści się w karterze. Zacząłem od ponownej kontroli poprawności montażu skrzyni, ale wszystko jest ok, nie znalazłem niczego co by nie było.

Potem rozebrałem silnik nowszego typu, który dostałem kiedyś od sąsiada. Jego stan jest katastrofalny, ale nie o to chodzi - ważne było, że to kartery nowszego gatunku (na płytki zapłon) i mają oryginalną, trzybiegową skrzynię.

Zmierzyłem oba wałki główne, przy czym mierzyłem odległości między zewnętrznymi krawędziami wewnętrznych bieżni łożysk kulkowych. I tu pierwsza niespodzianka. Sarenkowy wałek jest krótszy, niż w zwykłej skrzyni! O ile zwykła skrzynka ma 102mm, o tyle Sarenkowa nieco ponad 99mm.




Oczywiście, oznacza to, że zwykła skrzynia za nic nie mieści się w kartery starego typu, co widać na załączonym obrazku...

Jak widać - wystaje jeszcze bardziej, niż skrzynia Sarenkowa.

Za to...

... skrzynia Sarenkowa wetknięta w nowy typ karterów - pasuje bez mrugnięcia okiem, jeszcze zostaje luz do skasowania.

Czy to oznacza, że trzybiegowe skrzynie w WSK 125 były inne w starych karterach (na głęboki zapłon) i w nowych? Do teraz trwałem w przekonaniu, że są takie same...

I bądź tu człecze mądry. Masakra jakaś. Próbowałem doszukać się przyczyn takiego stanu rzeczy, ale bezskutecznie, póki co. Nie miałem za dużo czasu, więc pomierzyłem tylko zgrubnie suwmiarką gniazda łożyska wałka głównego w obu lewych karterach, wydają się być takie same. Podobnie - takie same wydają się być odległości tego gniazda od płaszczyzny podziału bloku silnika. Oba gniazda są tak samo głębokie, rowek na pierścień Segera jest w tym samym miejscu i ma tę samą szerokość. Oszaleć można. Ciąg dalszy nastąpi :)

Za to, zapłodniony twórczo przez Wasze komentarze, oraz przez kolegę Agresives na GG - usiadłem ze szlifierką kątową uzbrojoną w tarczę lamelkową 120 - do oryginalnego kolanka. Zeszlifowałem zgrubienia i spawy, przejechałem (niezbyt dokładnie, czas gonił) większość powierzchni - i wygląda, że mogło być gorzej. Tzn - kosztem kilkunastu godzin pracy mojej, spawacza i "poleranta" (a bo nie wiem jak się nazywa taka osoba;) - coś z tego może być. Coś nadającego się do chromowania, dodam. Zobaczymy :)

czwartek, 23 września 2010

Żebym to ja wiedział...

... ile będzie jazdy z tym silnikiem, to bym zostawił stare kartery, opierdolił je zgrubnie tubką silikonu i cześć. Ale nie, zachciało mi się remontu bez porządnego zgłębienia tematu. Po kolei.

Po pierwsze - wspomniane już nadlewy będące mocowaniami podstawy zmieniacza. Łatwizna - kilka różnych pilników, dłuto, młotek, dremel i szlifierka kątowa. I już prawie wszystko gra. Prawie.

Po drugie - również już wspomniana inna wysokość wałka pośredniego, wymagająca przeróbek oryginalnych tulei łożyskujących tenże.

Po trzecie - i tu zaczyna się grubsza jazda - brak otworów na oś wodzików.

Po czwarte - i tu już w ogóle kaplica - uzbrojony w komplet łożysk wałek główny za chiny ludowe nie mieści się w karterze. Po złożeniu połówek - łożysko zdawcze wystaje z karteru na dobre 3-4mm i nie ma bata żeby było inaczej. Czary jakieś.


A ja się zastanawiałem dlaczego ktoś rzeźbił w gównie i spawał, kleił, klekrał i na siłę trzymał stare, cieknące, orzygane olejem kartery... Co ciekawe, te "stare" kartery były z nowszego typu, na płytki zapłon i z nowszą podstawą cylindra. No to poszły bezmyślnie do huty, jako złom totalny, a teraz jestem w czarnej dupie, bo nie wpadłem na to, że różnice mogą być aż tak znaczne. I chuj ;/

A tak poza tym, to w sumie nie wiem. Lakier na ramie mnie nieco martwi, wydaje się niezbyt dobrze trzymać. Muszę kupić nakrętki osi, a nie chce mi się pojechać. O malowaniu nadwozia przez litość nie wspominam. Kierownicy nadal nie mam, tak samo jak zapłonu (tu akuratnie jarzy się iskierka nadziei, kolega z Forum sprzedaje i - bóg da - dobijemy targu. Trza by zalać w końcu przedni zawias olejem a do tylnych wsadzić zestawy naprawcze... nie chce mi się.

Totalnie nieruszony leży również temat siodła i wydechu, wypadałoby również zacząć się zastanawiać nad rozwiązaniem przedniej lampy - lampa, taka jak w Sarence M. Hyły, skądinąd bardzo ładna (kosztowała spory pieniądz;) leży sobie na półce, pozostaje kwestia uchwytów; wykluczam ponowne użycie tych, które były zamontowane, bo to są jakieś garażowe wydumki z paska blachy. Mam niby uchwyty z "ptasiej" serii WSK, ale po pierwsze to gadżet sporo późniejszy rocznikowo, a po drugie - powodują solidne odsunięcie lampy od półek, co moim zdaniem wygląda nieszczególnie. Jest też opcja z lampą od komara 230, ale to fant bardzo trudny do kupienia. Skłaniam się zatem ku rozwiązaniu jak we wspomnianej Sarence M. Hyły, co jednak wymaga dorobienia uchwytów lampy i wspornika pod prędkościomierz.