środa, 21 października 2009

Kartery - ciąg dalszy

Moją Sarnę kupiłem z "płytkim" zapłonem. Uznałem, że tak ma być i basta i cały czas takich karterów szukałem. Ba, nawet ostatnio znalazłem. A tu klops. Mianowicie naszło mnie na wątpliwość, czy w 1962 roku takowe niegłębokie zapłony w ogóle występowały. Wątpliwość wyeskalowałem na forum wueska.pl, zasięgnąłem też opinii jednego z posiadaczy - i dowiedziałem się, że na 99,9% nie ma takiej opcji, żeby Sarna wyszła z fabryki z płytkim zapłonem, bo te pojawiły się bodaj dopiero 5 lat później. Ale cylinder mam "kwadratowy". Wygląda, że w toku eksploatacji ktoś wymienił blok silnika - niewykluczone, że klubowy mechanik (bo wnętrzności wszystkie są Sarenkowe, takie jak powinny), no ale fabrycznie takich być nie mogło.

Chłopaki na forum napisali, że takie kartery (z głębokim zapłonem, ale na kwadratowy cylinder) występowały raptem przez kilka lat w WSK M06L. Z wierzchu wyglądają identycznie jak zwykłe kartery WFM, ale mają kanały przelotowe już na kwadratowy cylinder - zatem nie są wymienne, a szkoda, bo kartery od WFM to żaden rarytas i da się je dostać. A takie do M06L już gorzej...

Poszukiwania trwają. I pewno potrwają, a zima za pasem. Lekko licząc rok opóźnienia w stosunku do planów.

No nic. Jak to mówią - śrubokręt mój płynie dalej, gdzieś tam...

piątek, 9 października 2009

Rahmen ohne brief i ogólnie, tytułem prologu:

Jak wiadomo moja S2 wpadła wcześniej w łapy jakiegoś rzeźnika, który po padzie silnika, zamiast go naprawić - uciął oryginalne jego mocowania i przyspawał rzeźbę, umożliwiającą montaż silnika od 125. O, tak:



Jakiś czas temu kupiłem za 20 pln kawałek ramy z oryginalnymi uchwytami. Dziś zawiozłem do blacharza, obejrzał i powiedział, że się podejmuje. W przyszłym tygodniu będziem przeszczepiać. Jak się uda - to zimą ramy od S2 i (przy okazji) od Kobuza idą do piaskowania i w czarny proszek :)

Właścicielem S2 jestem od wiosny, od tego czasu zdążyłem przewieźć ją do garażu, kompletnie rozebrać i dość dokładnie ocenić szkody i braki. Zamierzam przywrócić jej oryginalną sprawność i wygląd. Kolor: bahama yellow, o tak :D Pewno pokuszę się też o drobne usprawnienie silnika, tak jak w Sarence.

Na razie nienerwowo gromadzę części. Dobrze ponad 1200 zł pooooszło na kompletny zapłon SEM (a właściwie dwa;) i gaźnik Binga wraz z króćcem - czyli części wyróżniające ten model spośród innych oraz nowe sprzęgło. Stówka na nowe-nowe golenie przedniego widelca, 400 na nowe-nowe cylinder, głowicę i tłok z pierścieniami. 100 zł na osłonę pod silnik, 200 na nowe-nowe przednie koło, kolejne 100 zł na tłumik plus 50 na wkładkę tłumiącą, parędziesiąt złotych na nowy-nowy tylny wahacz, 50 zł na nową-nową tylną lampę Lucasa... razem dobrze ponad 2k (dobrze że w ratach;) a to dopiero początek ;)

No jakoś to leci, mam nadzieję, że do wiosny uda mi się pozyskać części, które pozwolą mi postawić gada na koła. Najważniejsze są przednie lagi. Oczywiście jak już sobie coś upatrzyłem na Allegro to w ostatniej sekundzie przebił mnie koleś, który krótko potem wystawił je o 100% drożej, handlarz zasrany, żeby go chuj przenaświętszy strzelił w samiuśkie serce! Te co mam są proste, ale piekielnie pordzewiałe, więc jak się nie uda dostać sensownych - będę robić moje, a to na pewno będzie ładnych paręset zł. Jak już będą lagi - trza będzie dorobić nowe tuleje ślizgowe, przy okazji od razu tuleje metalowe wahacza. Wtedy podwozie będzie można stawiać na koła :)

Korzystając z gotowego narzędzia...

... pozwolę sobie podpiąć pod tego bloga analogiczny zapis remontu innej mojej padliny, mianowicie WSK 175 Sport 2. Motur też dość rzadko spotykany, nie tak jak Sarna, ale też wyprodukowano ich dość niedużo, bo zdaje się koło 3 tysięcy sztuk. Ponieważ remonta dzieją się plus minus równolegle (ze wskazaniem na Sarnę, ale bez fanatyzmu;), spora ilość części jest wspólnych, podobnie jak zakłady, w których zlecam ich regenerację - to nie widzę sensu prowadzenia dwóch niezależnych "dzienników odbudowy". Dlatego będę tu zamieszczać notki o obu sztukach, opatrzone odpowiednimi tagami vel etykietami, jak kto woli. I wali mnie, czy się to komuś podoba, czy nie :D

Wygląda toto o tak:



Pozdrawiam serdecznie! ;)

poniedziałek, 5 października 2009

Rzecz o ciągłym poszukiwaniu karterów... i nie tylko ;)

Wciąż kilka razy dziennie (!) obsesyjnie przeglądam allegro, trzy razy zwiedziłem motobazar w Poznaniu, byłem w Łodzi, ogłaszam się na forumach, dzwonię po ludziach... nic. Nie upieram się przy nowych karterach - mogą być używane, byle miały nieuszkodzone przylgnie i brak śladów rozdzielania za pomocą łomu i młotka. Na ostatnim MWB w Łodzi złapałem gościa, który mówił, że ma nowe kartery, wymieniliśmy się numerami i umówiliśmy na telefon po bajzlu. Rozmowa była obiecująca: "tak, mam takie kartery, bez nadlewu, nowe, 350 pln". Z wrażenia zaparowały mi okulary, niestety przy dalszych ustaleniach okazało się, że to kartery na głęboki zapłon. I znowu dupa zimna ;/

Z racji poważnego problemu z kręgosłupem od kilku tygodni prawie nie ruszam się z łóżka, więc choćbym chciał, to i tak niewiele, poza przeglądaniem internetu, mogę zrobić. W ramach rekompensaty wyrwałem na allegro po taniości nową tylną piastę do Sarny. Nową, ale siłą rzeczy lekko licząc 50letnią i jako taką - wymagającą nieco zachodu; moja wymaga więcej;) Myślę, że wystarczy ją dobrze wyczyścić z oliwkowej farby (piasta rzekomo pochodzi z wojskowego magazynu), w najgorszym razie ocynkować, zapodać nowe łożyska i będzie cacy. Szprychy czekają, kupiłem też kilka chromowanych kół od zwykłej WSK * z zamiarem ich wykorzystania jako dawców obręczy. Wybiorę sobie najładniejszą, ale reszta też się nie zmarnuje - ostatecznie Sarna nie jest jedyną wską w garażu, chrom przyda się do S2-jki, albo nawet do wyrobu Kobuzopodobnego ;)

Zastanawiałem się ostatnio nad sposobem wykończenia przedniego koła. I obręcz i piasta są mocno zmęczone, pełno na nich głębokich rys i innych mechanicznych ubytków. Nie sposób tego spolerować - trzeba by zdjąć koło milimetra materiału, absurd jakiś. Przez chwilę myślałem nad polerką na lustro, ale przy takich uszkodzeniach efekt byłby raczej smuuutny, a już na pewno nie wart zachodu. Dość pozytywne efekty dały za to nieśmiałe próby z pastą polerską (akuratnie miałem pod ręką "Tempo"). Zdejmuje zewnętrzną warstewkę tlenków, przywracając blask czystego aluminium, a nie wymaga nawet 5% tego nakładu pracy co "pełne" polerowanie. Coś czuję, że na tym się skończy. Nowej oryginalnej felgi nigdzie nie dostanę, a zdejmowanie w imię estetyki tak grubej warstwy nie wchodzi w grę. Myślałem też o anodowaniu, żeby utrwalić efekt, ale jak już to samej obręczy - piasty, ze względu na stalową (?) wkładkę bębna hamulcowego, anodować się nie da.

Reasumując: pojawiła się nadzieja, że uda się zdobyć kartery i złożyć w końcu silnik, niestety zgasła równie szybko jak się pojawiła. W temacie kół, jak tylko dojdę do siebie, przećwiczę pastę polerską na większą skalę. Jak efekt będzie zadowalający - pierdolnę tak całość, dam obręcz do anody i składam koła. Wracając do karterów: w najgorszym razie jeden z forumowiczów rozważa sprzedaż swoich karterów - ale jestem dość sceptycznie do nich nastawiony, bo pomijając stan techniczny (używane, ale faktycznie jak nowe) - są wypolerowane. Jeszcze nie na lustro, ale niewiele brakuje. Waham się. Myślałem, żeby je po zakupie wyszkiełkować - co być może zniwelowałoby efekt polerowania - ale z drugiej strony szkoda roboty, którą gość w tę polerkę włożył. I bądź tu człecze mądry. Co sądzicie?

* Myślałem o zakupie nowej chromowanej obręczy na Allegro, ale opinie na forum są niezbyt pozytywne. Te aktualnie dostępne obręcze nie są oryginalne, są węższe od oryginałów, są także problemy z otworami pod szprychy. 70 zł nie majątek, ale wolę dać więcej za oryginał, który przynajmniej będzie miał fabryczną szerokość.