poniedziałek, 15 grudnia 2008

Zima...

...zima. Zimą jest zimno, takie jest odwieczne prawo natury. No a garaż nieogrzewany. Dlatego też drogi czytelniku (ktoś to w ogóle czyta?;) spodziewaj się przez najbliższe miesiące raczej niewielu nowych wpisów. W garażu niby kaloryfer jest, i to całkiem okazały, ale żeby mieć z niego jakikolwiek pożytek trzeba by napełniać całą instalację wodą, rozpalać w piecu, czekać aż się rozgrzeje, a po skończonej robocie poczekać aż ostygnie, spuścić wodę i tak w kółko macieju. Ani myślę. Myślałem, żeby zwieźć klamoty do domu i chociaż silnik sobie poskładać, ale spotkałem się, zupełnie nie wiedzieć czemu, ze zdecydowanym sprzeciwem Obywatelki Małżonki. Siła wyższa, jak to mówią;) Zapewne od czasu do czasu coś tam będę przywozić/wywozić z/do garażu, jak ostatnio szprychy (żeby je wysłać na wzór, celem dorobienia), jak lada moment felgi do malowania (tył) i polerki (przód), wreszcie jak piasty do malowania (tył) tudzież polerki (przód;). Ale większych ruchów niestety nie przewiduje się. Zmarznięte ręce nie nadają się do składania motocykli, ani zresztą czegokolwiek innego, co już miałem okazję przećwiczyć na FZRce kumpla. Nigdy więcej roboty zimą, przy czym pozwolę sobie zauważyć, że dla mnie zima kończy się wtedy dopiero, kiedy słupek rtęci na termometrze wskazuje dodatnie wartości dwucyfrowe;)

Jest zima, motury do szafy, narty z szafy. Już nie mogę się doczekać :D