niedziela, 21 września 2008

Historia, część 4: wreszcie!

Wiosną 2008 w końcu urządziłem sobie warsztat w swoim garażu i mogłem przewieźć wszystkie graty "na swoje". Nadal, jak dotąd, naprawiam motocykle znajomym i nie tylko, a za uzyskane w ten sposób środki po pierwsze wciąż wyposażam warsztat, po drugie - bawię się z Sarniną. Plan na rok 2008 zakłada złożenie silnika, z całą resztą chciałbym się uporać do końca 2009. Wiem, że to kupa czasu, ale po pierwsze ja czasu nie mam, po drugie nigdzie mi się nie spieszy, po trzecie to kosztowna zabawa, a ja nie zawsze mam z czego sfinansować niektóre rzeczy, zwłaszcza, że wolę zapłacić więcej, ale być pewnym efektu. Jakby nie patrzeć - w końcu coś drgnęło ;) Pisząc te słowa jestem w związku z Sarenką cieńszy o kilkaset złotych, a myślę, że niejeden jeszcze tysiąc pęknie i strasznie się cieszę na samą myśl;)

Historia, część 3: no i znowu długa stagnacja

W międzyczasie, wczesnym latem 2004 roku wraz z dwoma kolegami założyliśmy w Poznaniu serwis motocyklowy HardRockGarage (HRG), czasu było jeszcze mniej, ale przynajmniej było gdzie dłubać. Dlatego jakoś jesienią 2005, albo coś około tego wywlokłem Sarnę z przydomowej trupiarni i wywiozłem do warsztatu gdzie została zgrubnie rozebrana - wymontowałem koła, silnik, zawieszenie przednie i część tylnego. Oś wahacza okazała się być zapieczona w stopniu uniemożliwiającym jej wyjęcie, mimo, że wahacz chodzi swobodnie, bez zacięć ale i bez luzów. Czas gonił, ale jeszcze zdążyłem rozebrać silnik, bez oglądania tego co wyjmuję.

No i znowu dłuuuugo nie było czasu i ochoty, cały 2006 obiecywałem sobie że w końcu się za to wezmę, niestety nic z tego nie wyszło. Wiosną 2007 rozstaliśmy się ze wspólnikiem, skutkiem czego trzeba było wynieść się z wygodnego dużego warsztatu i zagnieździć grzecznościowo w ciasnym garażu kumpla. Do tego miałem wtedy moją Kawę w totalnym proszku, rozebraną absolutnie, łącznie z silnikiem, więc w małym garażu stały trzy motocykle na kołach i ze cztery w częściach, wetknąć palec było trudno. Na szczęście w połowie 2007 w końcu złożyłem Kawę, znów miałem czym jeździć no i zrobiło się trochę miejsca w garażu;) Nie żeby to coś zmieniło jak chodzi o Sarenkę, ale zawsze do przodu ;)

sobota, 20 września 2008

Historia, część 2: pierwsza (i jak dotąd ostatnia) przejażdżka

 
Czasu było (i nadal jest) mało, więc Sarenka stała sobie przez nikogo nie niepokojona aż do chyba 2003 albo 2004 roku, kiedy to mając wolne letnie popołudnie wywlokłem ją z przechowalni, wyczyściłem gaźnik, sprawdziłem iskrę, i nalałem paliwa. Po kilku kopnięciach zapaliła, chwilę popracowała, dając niestety do zrozumienia, że ma zbyt ubogą mieszankę, co przejawiało się wyraźnym poprawieniem pracy silnika po wciśnięciu zatapiacza pływaka. Ach, ten brak filtra powietrza ;) Niezrażony otworzyłem bramę i pojechałem na przejażdżkę. Biegi odwrotnie niż zwykle, trzeba się mocno pilnować, bo robi się to zupełnie machinalnie, można sobie (i silnikowi) zrobić niechcący krzywdę;) Łańcuch spadł po raz pierwszy po 100 metrach, a potem spadał już co chwila. Przy którymś z kolei jego zakładaniu wkręciłem sobie paluchy między niego a zębatkę i nieco je poharatałem, no ale do domu dotarłem. Wnioski: sprzęgło i skrzynia działa, silnik chodzi. Tyle dobrego. Złego: przednie zawieszenie działa ledwo-ledwo, tył nie ma zupełnie tłumienia, z silnika kapie z każdego połączenia. Hamulce są. Poza tym silnik sprawia wrażenie "mocnego", w kontekście przełożenia - miało się wrażenie, że możnaby ruszać z trzeciego biegu ;) Osiągów, wskutek spadającego łańcucha - nie było mi dane sprawdzić ;)

Historia, część 1: skąd dziczyzna w moim garażu?

Sarenkę kupiłem wczesną jesienią, ściślej na przełomie września i października, 2001 roku, za 450zł. Pojawiła się na Allegro, z lakonicznym opisem, bez zdjęcia, w Zgierzu. Cena wywoławcza wynosiła 500 pln, wtedy wydawało się to kupą kasy, ale nie dałem się zniechęcić;) Ponieważ nie miałem wtedy auta, a do Zgierza był ładny kawałek - poprosiłem kolegę spod Łodzi, aby w moim imieniu wybrał się do sprzedającego i dokonał zakupu. Nie dał się długo prosić:)

Do mnie Sarenka trafiła w bagażniku jego auta 19 października późnym wieczorem. Ze względu na to, że auto było raczej z tych małych - jakaś stara micra albo coś takiego - siłą rzeczy musiała zostać rozłożona (Sarenka, nie micra;) na części, inaczej nie zmieściłaby się w bagażniku. O, tak to wyglądało po otwarciu klapy:
Następnego dnia rano, na ciężkim kacu, dokonałem pobieżnego montażu całości, celem określenia ogólnego stanu i kompletności. Od razu moją uwagę zwróciło kilka braków, kilka patentów no i generalne "zeszczurzenie" całości. Na pierwszy rzut oka widać było koszmarnie, byle jak, pędzlem pomalowaną ramę i błotniki, przy czym tylny był niechlujnie pospawany, nieoryginalne lampy (od Jawy z przodu, od roweru z tyłu...), brak przedniego podciągu ramy (odkręcanego) i jakąś karkołomną kombinację z napinaczami łańcucha (z jednej strony naciąg od rometa, z drugiej brak jakiegokolwiek). Oczywiście dużo korozji, sporo wgnieceń i innych mechanicznych uszkodzeń. Obejrzałem jeszcze silnik; wał obracał się bez problemu, na świecy była iskra, nawet sprężało toto jako-tako. Niemniej z braku czasu poprzestałem na jako-takim zabezpieczeniu wszystkiego i odstawiłem Sarenkę do przydomowej trupiarni, celem jej "późniejszego" przywrócenia do pełnej świetności. Poniżej jedna ze zrobionych wówczas fotek.

piątek, 19 września 2008

Let's roll!

Dobre pierwsze wrażenie da się zrobić tylko raz, dlatego żeby nie zepsuć tej jakże wzniosłej chwili, pozwolę sobie teraz jedynie na krótką informację o tym, co będzie się tutaj działo.

Jako miłośnik techniki, ze szczególnym wskazaniem na pojazdy, w szczególności zaś - na motocykle - boleję nad żałośnie niewielką liczbą stron rzetelnie traktujących interesujące mnie kwestie. Dlatego też, działając z intencją zmiany tej ponurej sytuacji, założyłem bloga, w którym będę zamieszczać informacje na temat motocykla, który aktualnie odbudowuję. Chciałbym, żeby ten blog stał się zapisem moich działań związanych z restauracją tego szatańskiego wehikułu, a także swoistym kompendium wiedzy dla moich ewentualnych naśladowców, tudzież po prostu zbiorem użytecznych informacji na temat ciekawego i bardzo rzadko spotykanego pojazdu.

To tyle na wstępie. Mam nadzieję, że zamieszczane przeze mnie informacje, wskazówki, przemyślenia i co tam jeszcze palec na klawiaturę przyniesie - kiedyś komuś w czymś tam pomogą;) Obiecuję, że w miarę możności wrzucane przeze mnie materiały będą bogato ilustrowane. Muszę tylko nauczyć się obsługiwać bloga, a to nawet dla mnie nie powinno być trudne ;)